Paris Photo 2019
Dorota w tajemnicy przede mną wszystko uknuła i nawet zdobyła wejściówki na wielkie otwarcie w Grand Palais. Dla tych, którzy pierwszy raz stykają się z nazwą – Paris Photo – to wielkie święto fotografii, największe na świecie targi poświęcone fotografii.
Paris Photo 2019 i Nokton 35mm 1.4 sc
Paryż to magiczne miasto. Dla jednych kolebka streeta, dla innych miasto miłości i zakochanych. Potrafi być czarujący, wkurzający, piękny i zaśmiecony w jednym momencie. To wielokulturowa mieszkanka, miasto kontrastów. Co by o nim nie pisać jest to zachwycające miejsce.
To tam powstały ikoniczne fotografie Roberta Doisneau, tam powstała fotografia Henri Cartier Bressona, którą zna każdy – “Place de l’Europe, Gare Saint Lazare (1932)”. Do Paryża leci się na randkę, na urodziny, na rocznice, na sesje, na streeta, na jedzenie, zakupy czy na pokazy mody.
Każda pora roku jest dobra na wizytę, to miasto ma tyle do zaoferowanie, że można tam wracać dziesiątki razy. My zazwyczaj wracamy w styczniu i listopadzie – to są nasze urodzinowe miesiące, w które obowiązkowo fundujemy sobie romantyczne weekendy. Nie zawsze jest to Paryż ale po ostatnim wyjeździe na pewno będziemy wracać tam częściej. Nie samą fotografią ślubną WhiteSmoke żyje.
Wernisaż Paris Photo 2019
Tym razem wyjazd był specjalny, bo zbiegł się z Paris Photo 2019
Dorota w tajemnicy przede mną wszystko uknuła i nawet zdobyła wejściówki na wielkie otwarcie w Grand Palais. Dla tych, którzy pierwszy raz stykają się z nazwą – Paris Photo – to wielkie święto fotografii, największe na świecie targi poświęcone fotografii. Gratka dla kolekcjonerów, artystów, czy po prostu wielbicieli fotografii. Debiuty, premiery książek, wykłady, tysiące fotografii i możliwość spotkania twarzą w twarz swoich idoli – Alexa Webba, Bruca Gildena czy Martina Parra. Ale też networking i po prostu targi, czyli miejsce, gdzie kolekcjonerska fotografia przechodzi z rąk do rąk.
Na pierwszy rzut oka mnogość prac oszałamia i onieśmiela. Nie sposób ogarnąć wszystkiego w jeden dzień. Nawet nie w dwa. Wypracowaliśmy sobie swój własny system oglądania zdjęć – galeria po galerii robiąc przerwy na słuchanie wykładów czy po prostu na kawę. Bardziej nawet niż mnogość galerii, które wystawiały prace przytłoczyła nas ilość książek. Co godzinę autorzy podpisywali swoje albumy. Tłumy gromadziły się przy stolikach gdzie siedzieli Todd Hiddo czy Harry Gruyaert i Joel Meyerowitz. Był jeden smutny widok, który do dziś siedzi mi przed oczyma. Richard Kalvar podczas podpisywania siedział w zasadzie nie zauważany przez odwiedzających. Nie było tłumów, nie było kolejki. Smutny widok.
Co do samych zdjęć, które wisiały w niezliczonych galeriach na Paris Photo – dzisiejsza fotografia to spokój, koncepcja, kreatywny dokument. Mnóstwo pracy włożonej w projekty zanim jeszcze artysta naciśnie spust migawki. Nie znajdziemy w galeriach typowego streeta. W ten nowoczesny nurt doskonale wpisuje się choćby Adam Lach i jego świeżo wydana książka Rewizje.
Mocną reprezentację miała fotografia japońska, która mi specjalnie wpada w oko. I nie tylko chodzi o artystów pokroju Daido Moriyama czy Kazuo Kitai.
Nam wpadły w oko prace takich artystów jak Jun Ahn, Yoshinori Mizutani, Pixy Liao czy Mari Katayama. Polecamy zwłaszcza poggoglować to ostatnie nazwisko. Niesamowite wrażenie zrobił też portret Brodki wykonany przez Alca Sotha z jego ostatniego projektu “I Know How Furiously Your Heart Is Beating”.
Najwięcej jednak oglądających gromadziły stare prace klasyków sprzedawane za dziesiątki tysięcy euro. Zwłaszcza Man Ray w galerii Gagosian. I to one zdominowały Paris Photo. August Sander/Hauser & Wirth, Jim Goldberg/Kirkeby Gallery czy jak zawsze Brassai.
Na wiele godzin zatrzymaliśmy się w sektorze, który zgromadził wydawców i setki książek – przeglądanie ich to najlepsza edukacja. Inaczej patrzy się na pojedyncze zdjęcie a inaczej na sekwencję. Inaczej funkcjonują prace jednego artysty na wystawie a inaczej te same prace w książce. To zupełnie inny odbiór. I właśnie to było dla nas największą wartością – móc porównać dziesiątki podejść do tworzenia projektu. Przywieźliśmy nieco książek ale prawdę powiedziawszy – aby mieć wszystkie interesujące nas albumy potrzebna by była mała fortuna.
6×7 Gallery na Foto Fever
W tym samym czasie w podziemiach Luwru miały miejsce mniejsze targi Photo Fever (targi fotografii współczesnej), gdzie wystawiali się nasi przyjaciele z Leica 6×7 Gallery Warszawa. Można było zobaczyć między innymi prace kolektywu Łódź Kaliska oraz pogadać z artystami. Wisiały też fotografie Soni Szóstak. Po Paris Photo Fotofever wydało nam się bardzo kameralną imprezą, ale na pewno wartą odwiedzenia;)
Targi Offprint Paryż
Kolejny przystanek to Offprint Paris czyli niezależne targi wydawnictw artystycznych. Co ciekawe, to tam odkryliśmy książki Paula Cupido, którego później dopiero namierzyliśmy na Paris Photo. Zdecydowanie polecamy wizytę na Offprint jeżeli wybieracie się do Paryża w listopadzie.
Paryż to miasto mega spontaniczne – jak nasza wizyta w a ccr oc he – niesamowite miejsce, na które trafiliśmy zupełnie przypadkiem. Po kilku dniach z francuską kuchnią zachciało nam się kuchni japońskiej i zdecydowaliśmy się na Kunitoraya. Wyśmienity wybór; nie tylko smaczne jedzenie, ale i widok z okna na tłumy ludzi odwiedzające ulokowaną na przeciwko galerię zachęciły i nas do wpadnięcia na wystawę. I choć tego dnia galeria była otwarta tylko dla zaproszonych udało nam się wejść – chcieć to móc. Ot Paryż – nie pytajcie jak weszliśmy na wernisaż spoza listy ;)
Dodajmy do tego długie spacery po Montmartre, gdzie się zatrzymaliśmy i innych uroczych zakątkach Paryża, fenomenalne wieczorne rozmowy podczas kolacji w towarzystwie Łodzi Kaliskiej i znajomych związanych z Leica Camera Polska i to mniej więcej pokazuje jak niesamowity to był wyjazd.
Jeżeli wybieracie się do Paryża – polecamy znaleźć Airbnb ulokowane w dzielnicy, która pociąga Was najbardziej. Tak zrobiła Dorota – znalazła super klimatyczne mieszkanko na ostatnim piętrze starej kamienicy – oczywiście bez windy, z widokiem na dachy Paryża. Było tak czadowe, że ciężko nam było wyjść ;) Na dole oczywiście piekarnia, kawa, a kilkadziesiąt metrów dalej sławne schody na Montmartre.
Wracając do Paris Photo i zdjęć. Nie byłbym sobą, gdybym nie zabrał do Paryża Leica M i 35-ki. I kilku innych zabawek spod znaku czerwonej kropki. Wyjazd akurat zbiegł się z moimi poszukiwaniami nowej 35-ki do eMki. Starego Biogona sprzedałem znajomemu – pierścień ostrości pracował z minimalnie zbyt dużym oporem, co mnie wkurzało, więc pomyślałem – skoro Voigtlander właśnie wypuścił dwie nowe 35-ki – czemu ich nie spróbować.
Voightlander Ultron 35 mm F2
Mowa o obiektywach Voigtlander Ultron 35mm f2 oraz Nokton 35mm 1.4 SC i MC wersja 2. Może część z Was pamięta artykuł: “W poszukiwaniu 35-ki idealnej” opublikowany jakiś czas temu.
Jeżeli nie czytaliście zapraszam do lektury. W wielkim skrócie – 35-kę trzeba mieć, a ja mam ich zawsze kilka;) Każdy obiektyw ma swoje super moce, z których z chęcią korzystam. Tym razem szukałem 35-ki idealnej na Leica M-E i Leica M9.
Nowy Ultron i Noktony mają tę zaletę, że są malutkie. Ultron jest małym arcydziełem – po prostu ładny, rewelacyjnie wykonany przedmiot. Przez lata Voigtlander niesamowicie zmniejszył dystans do Leica w kategorii jakość wykonania. W kategorii charakter jest zdecydowanym faworytem. Tak, tak – nie ma tu pomyłki. Wg mnie obiektywy Voigtlandera mają więcej charakteru niż sławne, niesamowicie drogie szkła Leica. Oczywiście Leica to świetna sprawa, gdy ktoś szuka takiego szkła – idealnego. Znakomita większość dokumentalistów potrzebuje obiektywu, który jest dobrze skorygowany, ma minimalną dystorsję, jest ostry od brzegu do brzegu, potrafi rysować w sposób trójwymiarowy, ma dobry lub bardzo dobry mikrokontrast i jest solidnie zbudowany. Właśnie sobie uświadomiłem, że opisałem obiektyw Zeissa – Biogon ZM 35mm f2.
Wracając do vojtków. Na warsztat najpierw wziąłem Ultrona. To cacko połączone z Leica M240, dało cudownie nasycone kolory, ogólnie ciepły obraz pełen szczegółów. Bogata paleta barw i piękne przejścia tonalne to efekt wysokiego mikrokontastu. Zdjęcie nabierają życia. Niestety na Leica M ma jedną wadę, która zazwyczaj ujawnia się dopiero na 28 i szerzej. Kolorowy zafarb na rogach. Na M9 prawie nie występuje, na M240 jest i wkurza. Nie cały czas – widać to tylko w specyficznych warunkach – jak na zdjęciu z policją – na innych w zasadzie mi nie przeszkadza. Gdyby nie ta drobna wada brałbym Ultrona. Byłem nawet w stanie wybaczyć mu tę niedogodność dopóki, dopóty nie zapiąłem obiektywu Voigtlander Nokton 35mm 1.4 SC wersja pierwsza.
Z powyższym zdjęciem policjantów wiąże się też ciekawa historyjka. Przeprowadziłem taką oto rozmowę:
Policjant: Dlaczego Pan nam robi zdjęcia?
Warda: Jestem fotografem, dokumentalista. Fotografuje Polske.
Policjant: A konkretniej?
Warda: Dzisiaj Aleje Krakowską
Policjant: Aha
Voightlander Nokton 35MM F1.4 SC V II
Noktona można kochać lub nienawidzić. Z tych samych powodów. W wielkim skrócie jest to vintydżowy charakter i rysunek zamknięty w nowoczesnym opakowaniu. Do 2.8 mamy charakter, od 2.8 ostrość i kontrast. Dwa w jednym. W zależności od warunków i światła możemy mieć romantyczny charakter, lekki glow na 1.4 i miękki rysunek o pastelowych barwach lub narysowane grubą kreską plany i niemal nienaganny charakter o wciąż bogatej palecie kolorów. Jedyną wadą jest dystorsja – coś za coś. Obiektyw jest naprawdę mały i lekki. Praca nim to sama przyjemność. Do tego pięknie flaruje i stosunkowo łatwo to sprowokować. Wersja MC różni się tylko ilością powłok, przez co jest bardziej odporna na flary. Ma ten sam zwariowany sposób oddawania nieostrości, nieco złagodzony względem wersji pierwszej tego obiektywu. Moim zdaniem wygląda to lepiej. To co jeszcze Voigtlander poprawił to kontrola ostrości. Wersje pierwsze Noktona cierpiały na focus shift. Ostro było na 1.4 i od 4-5.6 w górę. W zakresie f2-f4 trafienie było loterią. Nokton 35mm 1.4 SC oraz MC wersja II daję pewność, że traficie tam gdzie chcecie.
Po tym opisie możecie tylko zgadywać, który obiektyw zabrałem ze sobą na Paris Photo 2019 – był to Nokton 35mm 1.4 SC. I tym szkłem zrobiłem 90% zdjęć w Paryżu. Pozostałe 10% z Leica M to Zeiss Biogon 35mm f2, którego dosłownie chwilę przed wyjazdem odkupiłem – trafiła się okazja – prawie nówka w cenie vojtka. Nie mogłem się oprzeć. Mechanicznie perełka, optycznie – jak w opisie idealnego szkła dokumentalisty. Muszę jednak powiedzieć, że przeglądając zdjęcia z Paris Photo znowu mnie naszła ochota na zakup Noktona – jest tak dobry. Voigtlander wypuścił w międzyczasie trzecią wersję szkła 1.2 – Nokton 35mm 1.2 III – i to mam nadzieję też trafi do mnie do testów. Kto wie ;)
W artykule znajdziecie też kilka zdjęć z Leica Q i Leica D-lux 7. O dziwo, na ulicy znacznie częściej zwracałem uwagę pracując srebrnym D-Luxem niż Leicą M. Widać Paryżanie tak przywykli do widoku fotografa z eMką, że zaczęli go ignorować. To mnie tylko utwierdza w przekonaniu – Paryż jest i będzie kolebką europejskiego Street Photo!
Więcej obrazków znajdziecie w wyróżnionych relacjach na naszym Instagramie – Paris Photo nr1 i Paris Photo nr2.