Recenzja Fujifilm XS-10

Recenzja Fujifilm XS-10

Recenzja Fujifilm XS-10. Pierwszy raz piszemy recenzję po recenzji. Po wczorajszym artykule posypały się pytania. No to odpowiadamy.

Recenzja Fujifilm XS-10

Pierwszy raz piszemy recenzję po recenzji. Po wczorajszym artykule, do poczytania TUTAJ, posypały się pytania, na które postanowiliśmy odpowiedzieć z perspektywy fotografa ślubnego. Krótko i treściwie, niemalże z marszu.

Fujifilm xs-10

Recenzja Fujifilm XS-10: skuteczność i szybkość AF

To pierwsze pytanie – Warda, a jak tam AF w gorszych warunkach oświetleniowych. Producent reklamuje czułość na poziomie -7EV dla obiektywu o jasności F1.0, co w praktyce oznacza możliwość wyostrzenia w niemal kompletnej ciemności – co potwierdzamy. Dla porównania uwielbiany Sony A7III ma czułość AF na poziomie -3EV i tę różnicę naprawdę czuć. Nie zdażyło się nam zakląć pod nosem na brak możliwości wyostrzenia co przy Sony miało miejsce bardzo często. Zwłaszcza, gdy przymknęliśmy obiektyw na parkiecie do chociażby f4 – pompowanie AF jest jest bardzo widoczne i denerwujące w Sony. I tu dochodzimy do kolejnego punktu – praca z lampą.

RECENZJA FUJIFIM XS-10

Recenzja Fujifilm XS-10: praca z lampą

Na parkiecie używamy lamp wyzwalanych bezprzewodowo, ustawiając najczęściej takie parametry: ISO 400 do 1600, f4-f11 i czas do smaku. Nie ma jednego uniwersalnego sposobu, ale raczej chcemy mieć więcej ostrych planów i unikamy pracy na f1.4 z lampą. Kluczowe podczas takiej pracy jest kilka czynników

  1. Jakość wizjera – nie może smużyć. Musi być dobre odświeżanie – w Fuji zapewniamy to sobie ustawiając tryb boost.
  2. Skuteczność systemu AF na wyższych przysłonach. Obecnie wśród bezlusterkowców jedynie Canon R6/R5, Leica Q oraz Fuji XT-4 Spełniają te dwa warunki. Miło nas zaskoczył Fujifilm XS-10. Choć wizjer nie ma najwyższej rozdzielczości, to pracuje się całkiem komfortowo w trybie boost.

 

RECENZJA FUJIFIM XS-10

Recenzja Fujifilm XS-10: dynamika tonalna matrycy

No dobrze Warda – ale jak to APS-C. Przecież mały sensor to gorsze osiągi. I tutaj dochodzimy do ciekawej kwestii, którą mam zamiar rozwinąć w osobnym artykule. W wielkim skrócie – na wydrukach w albumie nie jestem w stanie odróżnić zdjęć z X-T4 od Canon 5dmkiv z reportażu. Za to podczas obróbki dobrze naświetlonych zdjęć bardzo często łapałem się na tym, że brakowało mi detali w światłach…w Canonie. Zrobiłem testy i okazało się, że Fuji ma zaraz po Nikonie D810 najładniejsze przejścia tonalne w światłach. Dzięki temu zdjęcia mają piękny analogowy charakter, a skóra wygląda bardzo naturalnie. Dla porównania – w Sony A7III zawsze denerwowało mnie bardzo brzydkie odcięcie w światłach. Dużo detalu w cieniach a w światłach dramat. Dla kogoś, kto preferuje ciemną i nastrojową obróbkę i lubi nie doświetlać nie ma to znaczenia. Dla nas – ma ogromne. Nasze zdjęcia, może nie są bardzo jasne, ale zdecydowanie idą w stronę naturalnej palety barw i nie musimy ciągnąć cieni za uszy. Choć i tutaj Fuji nie jest złe porównując choćby do Canona 5d mk III;)

Wracając do Fujifilm XS-10. Matryca ta sama co w X-T4, czyli bardzo dobrze. Zwłaszcza połączenie koloru skóry i naturalnych czerwieni zazwyczaj jest trudne do osiągnięcia a tutaj – sami zobaczcie.

RECENZJA FUJIFIM XS-10

Recenzja Fujifilm XS-10: stabilizacja matrycy

Z ręką na sercu – do tej pory nie przywiązywaliśmy wagi do stabilizacji matrycy. Z tym drobiazgiem jest jak z robieniem kopii zapasowych. Fotografowie dzielą się na tych, którzy go nie robią, dopóki nie stracą zdjęć i na tych nawróconych. Z nami jest tak samo jeśli chodzi o stabilizację w małych aparatach. Bardzo się przydaje – lekki aparat ma to do siebie, że łatwo o poruszone zdjęcia. Ciężki korpus lustrzanki w naturalny sposób wymusza innych chwyt. Stabilniejszy. W małym aparacie stabilizacja to niemal must have. Oczywiście jak jej nie ma – też sobie radzimy, ale jest to miły dodatek. W Fujifilm XS-10 jest i do tego bardzo skuteczna. Co prowadzi nas do największego minusa.

Przez stabilizację bateria pada szybciej niż w X100V. Szkoda, że korzystając z większego gripa inżynierowie nie upchnęli baterii z X-T4. Minus. Nie jest tak źle jak w X100T gdzie bateria była micro rozmiarów, ale i tak warto mieć przynajmniej 3-4 na cały dzień pracy. Szczęśliwie są tanie i lekkie. Padły jeszcze dwa pytania/zarzuty – jeden slot na kartę pamięci i brak uszczelnień. Aparat przez miesiąc przetargaliśmy w każdą możliwą stronę po plaży, w czasie mżawki, obijał się w torbie i nic mu nie było. Podobnie z Leicą Q – niby nie ma uszczelnień, a specjalnie nam to nie przeszkadzało pracować w każdych warunkach. Ta sama kwestia z jednym slotem. Mieliśmy moment przewrażliwienia na tym punkcie do czasu, aż nie zmieniliśmy Sandisków na Delkiny, Lexary i AngelBirdy. Wciąż się wahamy które karty finalnie zostawić i na razie na prowadzeniu są Delkiny i AngelBirdy. Zobaczymy.

RECENZJA FUJIFIM XS-10

Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania – piszcie! Będziemy odpowiadać w komentarzach. To nie nasza ostatnia pandemiczna recenzja.

Zapraszamy na nasz kanał na Youtube, gdzie jest już trochę materiałów do obejrzenia i będzie coraz więcej.

Więcej zdjęć i pierwsze wrażenia z użytkowania XS-10 do poczytania TU.

Share your love

4 Comments

  1. bardzo fajne spostrzeżenia :) Fuji XS-10 to wciąż “świeży” aparat i mało jest rzetelnych informacji od fotografów. Ciekaw jestem jak wypadłby ten aparat w porównaniu z Fuji XT3. Do niego jest chyba najczęściej porównywany ;) Wg Waszych doświadczeń: bardziej xt3 czy XS-10? Co warto wybrać jako aparat codzienny, spacerowy?

  2. Na spacer zdecydowanie XS-10. W takich małych korpusach stabilizacja naprawdę pomaga, do tego XS-10 ma na tyle wygodny i głęboki uchwyt, że można cały dzień nosić go bez paska ;)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *